Chyba najsłabszy film Marvela. Mało akcji, mało nawiązań do reszty uniwersum, dłużyzny, powtórzenia (np dwa pogrzeby i te same sceny niemalże). Do obejrzenia i zapomnienia
Film zdecydowanie za długi. Z czasem zaczyna przynudzać. Żadna postać nie wybija się przed szereg. No może Namor i jego historia to najjaśniejsza część produkcji. Wrzucenie IronHeart do filmu za bardzo niczemu nie służy, po za oczywiście wyjściu Namora i jego ludu z ukrycia i jako zalążek dla młodych Avengers jak np. ms Marvel znana z serialu, bo jeśli to ma być nowy IronMan to ja podziękuję. Brak RDJ w serii będzie mocno odczuwalny w kolejnych produkcjach ze stajni Marvela. I raczej nic już nie przebije sukcesu Endgame. Scena po napisach też raczej na siłę pragnąca utrzymać przy życiu legendę T’chali. Ładny ukłon w stronę aktora podobnie w przypadku Stana Lee i napisu kochamy Cię 3000, że logo Marvela jest poświęcone jego występom w serii i jest bez charakterystycznej muzyki w ciszy. MCU powoli zjada własny ogon własnego sukcesu.
Pozostałe
Proszę czekać…
Trochę przydługi, ale przyzwoicie się oglądało, nie nudził, chodź głównie same bohaterki na ekranie niezbyt mi odpowiadają, podciągam do 7 za finałowe starcie. W porównaniu do Thora ostatniego, to przynajmniej tutaj nikt skończonego debila nie grał :D